Sęp - Zryw Sobolew: derby powiatu dla Zrywu, porażka 1:4

Marcin Sągol

Sobotnie derbowe spotkanie ze Zrywem Sobolew było dobrą okazją dla drużyny Sępa aby przełamać serię trzech kolejnych meczów bez wygranej i zacząć gromadzić kolejne punkty, które teraz na półmetku rundy jesiennej są jej bardzo potrzebne. W przeciwieństwie do ubiegłotygodniowego meczu w Węgrowie tym razem trener Andrzej Goliszewski mógł skorzystać z większości swoich podopiecznych i jedynie w linii obrony zabrakło Seweryna Jaworskiego, który doznał wcześniej urazu ręki.

W pierwszych minutach spotkania zarysowała się lekka przewaga drużyny gości, która starała się atakiem pozycyjnym szukać okazji do stworzenia zagrożenia pod bramką żelechowiaków. Pewnym punktem w bramce Sępa był jednak Patryk Seroczyński, który bez większych problemów wyłapywał piłki zarówno te dośrodkowywane czy bezpośrednio uderzone przez rywali. Seroczyński wykazał się dobrym refleksem szczególnie w 10' minucie kiedy doszło do zamieszania w polu bramkowym. Futbolówka odbijała się od nóg piłkarzy obu drużyn by ostatecznie zostać uderzoną przez zawodnika Zrywu z drugiego metra jednak młody golkiper z Żelechowa zdołał wyratować swój zespół przed utratą bramki. Goście nie zwalniali tempa i minutę później ich strzał z dystansu minimalnie minął światło bramki Sępa. Niestety w 12' minucie gospodarze nie mięli już tyle szczęścia. Przy próbie wyprowadzenia kontrataku dopuścili do straty piłki na lewym skrzydle skąd została ona dośrodkowana w ich pole karne. Tam opanował ją zawodnik rywali po czym pomimo asysty obrońcy zdołał przedostać się tuż pod linię końcową boiska skąd wycofał futbolówkę do nabiegającego środkiem pola Mateusza Nakoniecznego, a ten bez większych problemów posłał ją z 5. metra do siatki dając swojej drużynie prowadzenie 1:0. Na odpowiedź Sępa nie trzeba było długo czekać. W 16' minucie Paweł Michalik podaje piłkę do Piotrka Owczarczyka, który popisuje się indywidualną akcją na lewym skrzydle i przedostaje się w pole karne Zrywu skąd dogrywa futbolówkę do Alberta Stodulskiego, a ten bez większych problemów z 7. metra posyła ją do bramki strzeżonej przez Ulaszewskiego. Po wyrównaniu wyniku na 1:1 gra nieco się uspokoiła. Zryw konsekwentnie starał się spokojnie wyprowadzać swoje akcje, a Sęp nastawił się głównie na kontrataki. Jeden z nich mógł przynieść gospodarzom bramkę po tym jak w 27' minucie Owczarczyk ponownie zdołał przedostać się pod bramkę rywali i minąć bramkarza jednak przy próbie oddania strzału trafił tylko w boczną część siatki. 3 minuty później podobny kontratak przeprowadzili sobolewianie jednak zagrana wzdłuż bramki piłka nie znalazła adresata i po chwili niebezpieczeństwo zostało zażegnane przez defensywę z Żelechowa. Sęp mógł schodzić na przerwę prowadząc gdyby tylko wykorzystał jedną z dwóch dogodnych okazji w samej końcówce tej części gry. Najpierw Michał Jaworski uderzał głową z drugiego metra dośrodkowaną wcześniej piłkę z lewego skrzydła jednak nie trafił w światło bramki - futbolówka poszybowała obok lewego słupka. Następnie w doliczonym już czasie pierwszej połowy Szymon Słyk oddał strzał na bramkę Zrywu i wydawało się, że tym razem piłka wyląduje już w siatce. Niestety obrońca z Sobolewa zdołał w ostatniej chwili wślizgiem ją wybić i uchronić swój zespół przed stratą gola. W rezultacie niewykorzystanych okazji obie drużyny schodziły na przerwę przy wyniku 1:1.

Początek drugiej odsłony spotkanie nie przyniósł ze sobą zmiany obrazu gry. W poczynaniach obu ekip mogliśmy obserwować sporo niedokładności, a akacji bramkowych było jak na lekarstwo. Oglądaliśmy kilka uderzeń z dystansu jednak nie były one na tyle groźne aby któryś z bramkarzy miał problemy z ich wybronieniem lub najzwyczajniej miały światło bramki. Zmianę rezultatu przyniosła dopiero 66' minuta. Zryw wznawiał grę z rzutu rożnego. Piłka z prawego narożnika boiska została dośrodkowana w pole bramkowe gospodarzy. Tam dopadł do niej jako pierwszy Mateusz Nakonieczny, który nabiegając z dalszego słupka uprzedził obrońców Sępa i pewnym uderzeniem głową posłał futbolówkę do siatki. Goście wyszli na prowadzenie 2:1. Strata gola sprawiła, że w grę żelechowiaków częściej wkradał się chaos i zaczęli oni popełniać kolejne błędy. W 75' minucie goście wyprowadzili szybki kontratak prawym skrzydłem, którego nie udało się odpowiednio wcześnie przerwać i w rezultacie Mateusz Nakonieczny zdołał przedostać się z piłką w pole karne Sępa po czym oddał z kąta strzał na bramkę Seroczyńskiego. Piłka po raz trzeci zatrzepotała w siatce, a Nakonieczny mógł pochwalić się już hattrickiem w tym meczu. Ten sam zawodnik w 80' minucie dołożył jeszcze jedno trafienie. Zryw wyprowadził akcję środkiem boiska po czym futbolówka została dograna do wbiegającego w pole karne Sępa Nakoniecznego, a ten w sytuacji sam na sam z Seroczyńskim pewnie minął rywala prawą stroną i posłał piłkę do pustej bramki.

Sęp Żelechów 1:4 (1:1) Zryw Sobolew
16' Stodulski A. - 12', 66', 75', 80' Nakonieczny M.

Sęp: Seroczyński P. - Michalik P., Mądry P., Wdowiak B., Chudek M. (83' Jadanowski J.) - Słyk Sz., Owczarczyk P. (83' Kobus Ł.), Mazurek P., Kapczyński J. (83' Wdowiak B.), Jaworski M. (83' Gałkowski D.) - Stodulski A. (70' Brych N.)

Zryw: - Ulaszewski J. (16' Czyszek B.) - Adamski C., Białecki P., Białecki J. (65' Ostrowski M.), Kazimierak W. - Kazimierak G., Kwaśniak K., Nakonieczny M., Sitarek B. - Więckowski K., Wiśnioch M. (44' Król P.)

widzów: ~60

Pomeczowa wypowiedź trenera

Zagraliśmy 30 minut dobrego meczu i po raz kolejny nieskutecznie ale to zbyt mało na ten poziom ligowy. Derby bez walki to nie derby. W taki sposób nie zdobędziemy punktów. Musimy wrócić już w tą niedzielę na prawidłowe tory bo dół tabeli w tej kolejce udowodnił, że w lidze każdy może wygrać z każdym.

 

Andrzej Goliszewski